Niedawno pisałem o wizji i determinacji Arnolda Schwarzeneggera, a zaledwie kilka dni później miałem okazję słuchać równie inspirującego wystąpienia Karola Bączkowskiego, ratownika medycznego. Opowiadał on o swojej drodze od ratownika z pogotowia do szkoleniowca i propagatora ratownictwa medycznego. W tej historii szczególnie zwróciła moją uwagę jego determinacja. Karol mówił, że gdy rozpoczął działalność szkoleniową i edukacyjną, przez pół roku nie udawało mu się uzyskać z tego dochodów. Nie zniechęciło go to jednak. Rozważał, czy powinien zmienić grupę docelową albo metodę komunikacji, aż wreszcie znalazł sposób, który pozwolił mu rozwinąć skrzydła. Byłem ciekaw, co (czy kto) sprawiło, że w trudnych chwilach się nie załamał i konsekwentnie działał dalej. Opowiedział mi o swoim podejściu: gdy uzna, że zrobił wszystko, co w danym momencie było w jego mocy, nie czuje się winny i szuka nowych możliwości. Przyznał, że w pracy ratownika nie każdego udało mu się uratować, ale przekonanie, że zawsze postępuje właściwie, pozwalało mu wytrwać w działaniu.
Kiedy poznałem obie wspomniane historie, najbardziej zainteresowało mnie jedno zagadnienie. Czy determinacja i silne przekonanie (wizja), że to, co robią, jest słuszne, są u ludzi jak Arnold czy Karol wrodzone? Czy jest to efekt genów czy raczej doświadczeń z dzieciństwa? Wreszcie – czy ktoś, kto z taką determinacją się nie urodził, może ją wyćwiczyć? Zarówno w opowieści Arnolda, jak i Karola pojawiała się postać ojca. Stąd moje wrażenie, że właśnie on jako wzór czy wręcz odwrotnie – antyprzykład, od którego dziecko chciałoby się jak najbardziej różnić w dorosłym życiu – miał wpływ na umocnienie ich wizji. To jednak tylko moja hipoteza. Dla mnie najważniejsze było, czy można taką determinację wytrenować w późniejszym wieku.
Sam od jakiegoś czasu wytrwale pracuję nad wzmocnieniem własnej konsekwencji w działaniu. Jestem zadowolony, widząc postępy, ale… nie do końca wiem, jak to zmieniam. Na pewno pomogły mi lektury książek Brené Brown, Tony’ego Schwarza czy ostatnio Jordana B. Petersona. Może zainspirowały mnie życiorysy Steve’a Jobsa, Elona Muska czy Olego Nydahla. Pomocna jest praca nad samoświadomością, udział w kursach i szkoleniach, ćwiczenia medytacji i różne procesy rozwojowe. Bardzo istotny dla mnie jest też proces podnoszenia się z upadku/zwątpienia, o czym pisałem już wcześniej.
To, że wyćwiczenie determinacji jest możliwe, widzę też, pracując z moimi mentee i coachee, których wspieram w tym obszarze. I mam wrażenie, że każdemu pomaga coś innego. Każdy znajduje swoją ścieżkę, na której próbuje różnych metod i inspiracji, z czego bierze te, które jemu najlepiej pasują. Nie potrafię znaleźć jednego schematu, ale nie czuję się z tym źle. Przeciwnie: obserwując postępy ludzi, z którymi pracuję, odczuwam prawdziwą radość, która powoduje, że naprawdę lubię to, co robię 🙂