Miałem przerwę w pisaniu. Czasem mi się to zdarza, a tym razem przyczyną była m.in. jesienna chandra. Jest to dość popularna przypadłość o tej porze roku, która sprawia, że czujemy się przemęczeni i dopadają nas różne infekcje. Dodatkowo trudno jest się zmotywować do pracy: robimy tylko najpilniejsze rzeczy, podczas gdy liczba niezałatwionych spraw, już nie tak naglących, ale również ważnych, wciąż rośnie…

Tej jesieni zauważyłem, że oprócz mnie wyjątkowo wiele osób ciężko przechodzi ten okres*, i to nawet tych zwykle pozytywnie nastawionych i odpornych na spadki nastroju. Szukałem wyjaśnień, co może być powodem takiej eskalacji problemu: bardzo zmienna pogoda, niepewna sytuacja ekonomiczna w Polsce i na świecie, doniesienia dotyczące polityki? W Internecie napotkałem nawet wytłumaczenie pewnej bioenergoterapeutki, że to silne wiatry słoneczne działają na ludzi tak negatywnie. 🙂
Ja doświadczyłem niejako kumulacji jesiennej chandry. Prowadząc kilka procesów obracających się wokół podobnych problemów i spotykając przyjaciół dotkniętych takimi samymi rozterkami, sam równolegle musiałem się mierzyć z moimi „gremlinami”.

Dopadał mnie ten „przyjemny” stan, gdy człowieka męczą negatywne myśli, które utrudniają czy wręcz uniemożliwiają działanie. Praca idzie wtedy nieprawdopodobnie wolno, ale łatwo znaleźć czas na dziesiątki zajęć, które pozwalają prokrastynować to, co rzeczywiście ważne. Oczywiście temu wszystkiemu towarzyszą wyrzuty sumienia. Gdzieś czytałem, że prokrastynacja nie jest jedynie źródłem negatywnej samooceny wynikającej z poczucia winy, ale często objawem stanów depresyjnych związanych z głębszymi problemami.

Mam kilka sprawdzonych sposobów, jak sobie z tym radzić. Zazwyczaj w takich sytuacjach sam stosuję i polecam innym obserwowanie emocji, uczuć i reakcji swojego ciała oraz medytację. Jeżeli jeszcze nie czytaliście, warto sięgnąć po książkę „Świadomą drogą przez depresję. Wolność od chronicznego cierpienia”. Jest to bardzo pozytywna, dobrze nastrajająca i napisana łatwym językiem lektura dla każdego, kto przeżywa trudne chwile, nie tylko dla osób w depresji.

Drugą metodą jest podzielenie się problemem z kimś zaufanym, kto pomoże z dystansu spojrzeć na męczące nas smutki czy wyrzuty sumienia. Taką osobą może być bliski przyjaciel, terapeuta czy coach, który wysłucha ze zrozumieniem i bez oceniania, zada odpowiednie pytania albo po prostu pomilczy, nie komentując sytuacji. Często ulgę przynosi samo wypowiedzenie na głos tego, co nas trapi.

Różni ludzie potrzebują różnych bodźców do przełamania impasu. Często pierwsze sukcesy, jak np. przezwyciężenie prokrastynacji, pomagają w zrelatywizowaniu wagi innych problemów, które nas gnębią. Czasami warto zacząć od tego zmagania, choćby przygotowując plan działania, podzielony na niewielkie etapy. Z własnego doświadczenia wiem, że w walce z prokrastynacją ważne jest też zapewnienie sobie gwarantowanej nagrody w postaci relaksu czy aktywnego wypoczynku po wykonaniu zaplanowanej partii pracy. Wiąże się z tym świadoma rezygnacja z zadań mniejszej rangi i skoncentrowanie na tym, co naprawdę istotne.

Ostatnio poznałem też trochę zaskakującą, odwrotną metodę na prokrastynację: podzielenie czasu pracy na krótkie kilku- lub kilkunastominutowe przedziały i wykonywanie w nich (z minutnikiem w ręku) różnych zadań w pełnej koncentracji. W momentach, gdy brakuje nam motywacji, łatwiej obiecać sobie krótkie okresy intensywnej pracy przedzielone zajęciami mniej absorbującymi lub relaksem. A ponieważ nasz mózg nie lubi spraw niedokończonych, powinniśmy bez problemu wrócić do kontynuacji tego, co już realnie zaczęliśmy (nawet jeżeli przerywanie tej pracy wydaje nam się bardzo trudne). Bardzo ciekawie w swoim szkoleniu mówi o tym Paweł Kadysz.

Dla wielu osób najlepszą receptą na to, by oczyścić umysł z toksycznych myśli i odzyskać chęć do działania, jest zrobienie sobie wakacji – choćby przedłużonego wyjazdu weekendowego, który umożliwi zmianę perspektywy. Wygospodarowanie na to czasu bywa niełatwym zadaniem, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli nie powiemy sobie „stop”, ciało może samo wymusić przerwę – i to w najmniej odpowiednim momencie…

Jeśli zaś na dłuższy odpoczynek naprawdę nie ma szans, wartościowe może się okazać spotkanie z pozytywnie nastrojonymi znajomymi i zaczerpnięcie energii z tego kontaktu. Nawet gdy mamy swoje problemy, często możemy pomóc innym, wysłuchując ich, a widząc, że jest to dla nich wspierające, sami czujemy się lepiej. Świadomość bycia potrzebnym może dać dużo siły. Ważne tylko, aby spotykać się z ludźmi o pozytywnym nastawieniu i samemu reprezentować taką postawę, a nie licytować się na problemy.

Warto sięgnąć po różne narzędzia i przekonać się, które z nich nam najbardziej pasuje. To też pozwoli ustalić, czy adresujemy głębokie obawy, czy wtórne poczucie winy spowodowane odkładaniem na później ważnych spraw. Mnie ostatnio najbardziej pomogły właśnie spotkania, połączone z przekierowaniem negatywnych myśli i zmierzeniem się z prokrastynacją przez życzliwe urealnienie oczekiwań wobec siebie. Mam nadzieję, że wypróbowując zaproponowane tu metody, każdy znajdzie dla siebie ścieżkę do lepszego samopoczucia tej jesieni. 🙂

*) Wszystkich, którzy upatrują przyczyn słabego samopoczucia w czynnikach zewnętrznych, zachęcam, by zajrzeli też tutaj.