Sztuka pięknego życia (We live in time)

reż. John Crowley

Coś lekkiego, lecz jednocześnie pozwalającego „zejść głębiej” i zastanowić się nad sobą, swoimi motywacjami i relacjami.

Zaskakujący film o czerpaniu z życia mimo wszelkich obaw i przeciwności losu. O korzystaniu z czasu i o dialogu, który wzmacnia relacje. O postawie wobec nieuchronnych zmian i o celu, jaki sobie stawiamy, dla którego żyjemy. Można go odbierać po prostu jako komedię romantyczną – ciekawą i nieoczywistą, pięknie sfilmowaną historię miłości dwojga ludzi. Można zastanowić się głębiej: co czyniło ich związek tak wyjątkowym i gdzie znajdowali motywację do wspierania siebie nawzajem w dążeniu do swoich celów. Ciekawy zabieg polegający na odwróceniu tradycyjnych ról i schematów – mamy tutaj partnera dbającego o rodzinę i wspierającego swoją drugą połówkę w dążeniu do wyższego celu – pozwala zastanowić się, czego oczekujemy od związku i jak rozumiemy w nim swoją rolę.

Polski tytuł „Sztuka pięknego życia” podkreśla, że tworzenie relacji i korzystanie z życia jest sztuką i wymaga naszego zaangażowania. Tytuł oryginalny „We live in time” zwraca uwagę na aspekt czasu i chwili. Skłania do refleksji, jakie znaczenie mają decyzje podejmowane w konkretnym momencie życia. Dodatkowo obraz ten w fascynujący sposób pokazuje „chemię” między dwojgiem ludzi, zmieniającą się w czasie, wyrażaną w gestach, spojrzeniach, ale też uważności dla partnera i jego potrzeb.

Moim zdaniem nie jest to film wolny od wad. Odczuwałem pewien niedosyt i miałem wrażenie, że niektóre wątki nie zostały w pełni rozwinięte. „Sztuka pięknego życia” może wydawać się momentami sielankowa.  Choćby dlatego, że liczba konfliktów w  związku bohaterów jest raczej niewielka. Tak jednak może być, gdy wyzwania przynosi życie. A im przyniosło niemało…

Zachęcam do obejrzenia i refleksji.