Hasło to bardzo silnie kojarzy mi się z Haliną Gut, wybitną psychoterapeutką, w której warsztatach kilkakrotnie uczestniczyłem. Adresowane było do osób znajdujących na przeciwnym biegunie względem tych, które bez zastanowienia zabierają się do działania „z pustymi taczkami”, o czym pisałem w innym artykule. Osób, które analizują zagrożenia bardzo dokładnie – do tego stopnia, że w rezultacie ciągle odkładają ostateczne podjęcie decyzji. Niby zaczynają działać, ale przy pierwszych przeciwnościach porzucają początkowy pomysł i szukają innej drogi.
Brzmi znajomo? Czy też – nie, to nie ja? Rozważania potencjalnych zagrożeń to czas stracony czy dobrze zainwestowany?
Wskazówką pozwalającą znaleźć odpowiedź na te pytania jest to, czy nasza analiza posuwa nas do przodu, czy odkrywamy nowe aspekty. Być może po prostu „wałkujemy” w myślach zagrożenia, o których wiedzieliśmy od początku. To ryzyko, które może, ale nie musi się zmaterializować, jednak samo myślenie o nim budzi w nas spory dyskomfort, obawy czy wręcz lęk. Tutaj potrzebny jest właściwy dystans do problemu. Możemy o niego zadbać sami lub z pomocą doświadczonego coacha.
Lęk ma nieprawdopodobną siłę spowalniającą. Wysysa energię i blokuje nas w działaniu. Jak przerwać ten stan? Istnieje kilka metod i różnym osobom polecam różne drogi. Jednym ze sposobów jest analiza zysków i strat niepodejmowania działań („Brak decyzji to też decyzja”), a następnie powiedzenie sobie „Bój się i działaj”. Inny polega na pełnym „zanurzeniu się” w swoje obawy, realizacji w myślach najgorszego możliwego scenariusza. Jest to działanie przeciwne do naszych odruchowych prób niemyślenia o najgorszym. Solidne przeanalizowanie tej opcji, a najlepiej wręcz wyobrażenie sobie takiego stanu pozwala albo dostrzec możliwości wyjścia z takiej hipotetycznej sytuacji, albo przynajmniej poczuć, że będziemy w stanie ją znieść. To da odwagę do zmierzenia się z nią w rzeczywistości. Jednak takie doświadczenie trzeba przepracować w asyście doświadczonego coacha, aby nie pozostać w stanie zwątpienia i beznadziei.
Ważne jest, aby analizę ryzyka świadomie zakończyć w odpowiednim momencie i poświęcić wystarczająco dużo czasu na analizę swoich zasobów, a na koniec opracowanie (i wdrożenie!) planu działania. Kiedy jest ten właściwy moment? I co to znaczy „wystarczająco dużo”? Tu znowu przydaje się ktoś (coach), kto potrafi na problem spojrzeć z pewnego dystansu i wspomóc w zmianie perspektywy. Ryzyka (lęki) mają bowiem nieprawdopodobną moc przyciągania naszych myśli, a dotychczasowe zasoby wydają się znane i niegodne uwagi. Poradzenie sobie z tymi siłami samodzielnie jest możliwe, ale wymaga pewnej praktyki lub wsparcia (przynajmniej przy pierwszych próbach). Na tym etapie pomoc coacha może być bardzo cenna.